poniedziałek, 1 lipca 2013

Bashobora - dyskusja na temat uzdrowień cd.

"Max Stirner" napisał:

http://wielodzietni.org/discussion/11748/rekolekcje-z-ks-johnem-bashobora/p2

Jezus w oczach żydowskich fundamentalistów był po stokroć gorszym heretykiem niż wszyscy rozłamowcy Kościoła razem wzięci. Oni chcieli go żywcem rozerwać na strzępy. 

U nas w Łodzi działa Odnowa w Duchu św. przy kościele o.Jezuitów (dziedzictwo o. Kozłowskiego). Są nawrócenia, są uzdrowienia (ludzie przychodzą pokazać garść papierów od lekarza z całą historią choroby) i nikt mi nie wmówi, że to wszystko dzieje się mocą Belzebuba. Ślepy fundamentalizm katolicki jest tyle samo wart co faryzeizm o którym Jezus mówił wprost "plemię żmijowe".




"W pogłębianiu mojej wiary przeszedłem drogę od tradycyjnych fundamentalistów (ultramontan) do katolickiej Odnowy w Duchu św. Znam zarówno pełną gestów czci i tajemnicy tradycyjną Ordo Missae jak i żywą i radosną Mszę z Odnowy w Duchu św (która z powodu oklasków towarzyszących śpiewowi jest dla ultramontan nadużyciem liturgicznym). Ultramontanie nauczyli mnie dyscypliny i gorliwości w okazywaniu czci Chrystusowi obecnemu w Eucharystii. Z kolei Odnowa pokazała mi, że można przeżywać żywą relację z Bogiem, nie ograniczając jej do kultyzmu. Nauczyła mnie, że pomiędzy "Ojcze nasz" a "amen" coś się we mnie zmienia i działa. 

To są dwa różne style, ale zapewniam że mają źródło w Bogu. Dlatego obce jest mi to fundamentalistyczne zacietrzewienie, które każe odrzucić wszelkie znaki tylko dlatego, że zostały uczynione w czasie szabatu. 

Działanie z mocą, uzdrawianie, uwalnianie i ewangelizowanie to są owoce Odnowy Charyzmatycznej, które znane mi są z Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Fundamentaliści tacy jak ultramontanie atakują Odnowę właśnie za tą niby protestancką genezę. Dla nich wszystko co nie pochodzi z bulli papieskiej, nie jest od Boga. Jednakże zestawiając Ewangelię z dziełami Odnowy w Duchu św. i ultramontańskim kultyzmem, nie trudno mi stwierdzić, że kroczenie drogą Apostołów znacznie lepiej wychodzi Odnowie niż ultramontanom zatopionym w żalach po wycofaniu sedia gestatoria."




"Roma locuta, causa finita. To jest właśnie ultramontańskie zacietrzewienie, które czyni ślepym na znaki. Ja te znaki w Odnowie widziałem, a pewne dyskretne poruszenia stały się i moim udziałem. A działo się to u o. Jezuitów, w łączności z Kościołem, naszą matką (a nie w jakimś zborze protestanckim) przeto uznawanie tego za dzieło szatana byłoby faryzejską zatwardziałością serca. 
Moje własne doświadczenie ukazuje mi że można być chrześcijaninem na dwa sposoby. Pierwszy to model ultramontański, modlący się łaciną (bowiem język ulicy niegodny jest by wielbić nim Boga), pogrążony w skrupułach (60 gram mięsa spożyte w piątek to grzech śmiertelny, zasługujący na piekło) i uczęszczający wyłącznie na przedsoborową liturgię (jako bardziej godną i podobającą się Bogu), zachowujący post eucharystyczny od północy pod groźbą kary piekielnej. 
Drugi model nazywam charyzmatycznym. To przepełniony radością człowiek, który z całą mocą głosi Ewangelię tak, jak to czynili pierwsi Apostołowie. Ewangelia i Dzieje Apostolskie to opis znaków, a nie spis drobiazgowych przepisów i sporów doktrynalnych."



Agaska+7 napisała:

"Witajcie!
Nie dałam rady przebrnąć przez całość wypocin Marii Kominek...Takie to infantylne ...płytkie, bez zrozumienia tematu
Szkoda czasu na analizy( tzn.mi szkoda mojego czasu)
Z Ojcem Boshaborą miałam do czynienia dwa razy...raz w Łodzi 2.lipca 2011, drugi raz w Pionkach w listopadzie 2011.Nie wiem jak można Mu zarzucać cokolwiek złego , jak modlitwa o uzdrowienie zawsze odbywa się w trakcie adoracji Najświętszego Sakramentu, w Łodzi koło mnie siedziała w wózku inwalidzkim dziewczynka, która w trakcie modlitwy o uzdrowienie z nakładaniem rąk samych ludzi,(na swoich sąsiadów), po dotknięciu przeze mnie jej czoła, usnęła w Duchu Św.- nie sądzę, żeby to była sprawka...Moja Przyjaciółka dotykała w tym czasie mojego wieeelkiego brzucha z Marysią w środku i czułam wyraźnie, jak by to nazwać...lekkość...pod Jej dłonią
W Pionkach udało mi się złapać Ojca Boshaborę i pomodlił się nade mną, a w Kościele widzieliśmy jak mężczyzna został uzdrowiony i wstał z wózka inwalidzkiego( powie ktoś, że pewnie podstawiony...,ale nie obchodzi mnie to).
Pan w Swoim Miłosierdziu dociera do nas ze Swoją pomocą na różne sposoby, wiele jest dróg...Moim zdaniem takie zdarzenia mają na celu utwierdzenie nas , tak mało wierzących, w wierze, a nie pokazanie sensacji, czy coś w tym stylu.Jeżeli ktoś zobaczy realne działanie Boga w postaci np.uzdrowienia i się nawróci...to co w tym złego? Nie chodzi tu o epatowanie...ale o znaki, które niosą za sobą dobre owoce. To się po prostu czuje...
Znam Siostrę zakonną z Łomży, która opowiedziała mi o uzdrowieniu za wstawiennictwem Boshabory innej zakonnicy z Jej zgromadzenia, poruszała się na wózku inwalidzkim, a teraz normalnie chodzi, jest aktywna, dużo pracuje i opowiada wszystkim o tym wydarzeniu.Nie posądzałabym Siostry Jadwigi o kłamstwo, czy chociażby ubarwianie...
A w sumie jak widzę nikt tu nikogo nie przekona, i ja nie mam zamiaru czynić tego na siłę, chciałam tylko opowiedzieć czego doświadczyłam, a każdy niech myśli co chce"




"I jeszcze o modlitwie w językach...to jest wyraz uwielbienia Boga, nie czuliście nigdy, że tak mocno uwielbiacie Pana, tak Go kochacie, że nie znajdujecie słów aby to wyrazić???
Te wszystkie słowa, których człowiek używa, to za mało,są za słabe...i wtedy modli się Duch Św."



"I jeszcze o modlitwie w językach...Pewien wspaniały kapłan, powiedział mi, że jest takie słowo, wyrażające uwielbienie tysiąc razy mocniej niż wszystkie, znane nam słowa określające uwielbienie...Imię Pana...Jezus...Jezus...Jezus...wypowiadając Je uwielbiamy Syna, uwielbiając Syna uwielbiamy Ojca, i Ducha Świętego. To taka wskazówka dla tych, którzy nie mają ww.daru, lub nie chcą go mieć, czy nie uznają go..."