niedziela, 21 lipca 2013

Maria Kominek kontra ojciec John Bashobora (część III), czyli walka z urojonym wrogiem i "protestantyzacją Kościoła"

Tekst Marii Kominek

Komentarz do jej tekstu tu wklejony



  • Miałam nie komentować już Marii Kominek, ale to momentami jest tak zabawne, że nie mogę się powstrzymać. I tylko mam ochotę zapytać: Kto i z jakiego powodu bierze wywody tej kobiety na poważnie?
    Wywody - bo nie można nazwać tego argumentami - to bełkot kobiety czepiającej się wszystkiego, co jej nieznane, co jest różne od jej sposobu przeżywania wiary, choć może w jej przypadku lepiej byłoby użyć słowa religia.

    "nasuwa się myśl, że jeszcze  nasi wierni maja jakieś katolickie wyczucie i nie chodzą  wzorem jechowitów z Biblią pod pachą!"

    Czyli, że noszenie Biblii ze sobą - bo to jest powiedziane w kontekście pytania Bashobory o to, kto ma przy sobie Biblię - jest NIEKATOLICKIE! No tak mnie to rozśmieszyło, że chyba będę się z tego śmiać i opowiadać wszystkim naokoło przez najbliższy tydzień.

    A ile ja razy słyszałam z ust kapłanów, że katolicy powinni czytać Pismo Święte, bo to wstyd, że znają je gorzej niż protestanci, i że właśnie dlatego łatwiej ich zwieść...
    Samo "chodzenie z Biblią"? -  Słowo Boże to miecz Ducha (Ef 6,17) - cóż protestanckiego jest w tym, że ktoś nosi ze sobą Pismo Święte? Może właśnie od protestantów powinniśmy nauczyć się tego szacunku do Słowa Bożego? 
    Pamiętam, jakie wywarło na mnie wrażenie, kiedy kapłan wręczył mi Pismo Święte (dawno temu) mówiąc - "Oto Jezus Chrystus - Ewangelia Boga". Tak - pomyślałam sobie - to jest Jezus Chrystus - Słowo Boże. On naprawdę jest tu, mówi do mnie, jest Słowem.

    Dalej pani Kominek przekręca słowa ojca Bashobory, imputuje mu coś czego nie powiedział (czyli jak zwykle) -  nie mówił, że czytania są najważniejszym elementem Mszy. Po prostu stwierdza, że jeśli ktoś spóźnia się na czytania, to powinien być na następnej Mszy - na CAŁEJ, a nie na kolejnej części. Pewnie, można przyjść tylko na komunię ale wtedy trudno powiedzieć, że było się na Mszy Świętej. Czytania to integralna część Mszy, a nie tylko niekonieczny wstęp.

    No i dalsze jej urojenia odnośnie tego, co mówił ojciec Bashobora - "Czy najważniejszym momentem Mszy świętej jest czytania Pisma Świętego? A nie konsekracja? Czy nie można przyjąć Komunii świętej raz dziennie poza Mszą święta?"
    "Czysta herezja", "protestantyzacje Kościoła" - takie "logiczne wnioski" wysnuwa pani Kominek z tego, czego nie powiedział ojciec Bashobora (ale ona jak zwykle wiedziała, co miał na myśli).

    Dalej - bełkot, nawet nie ma sensu z tym dyskutować...

    I znowu - sugestia: "Ciągle wyjaśnianie nam, że należy wrócić „do korzeni” i robić wszystko tak jak w pierwszym wieku po Chr.  jest bałamutne i jako herezja potępione przez papieży XIX i XX wieku (przed Soborem Watykańskim II)." Jak to brzmi - jest obeznana z historią Kościoła i wie, co jest herezją. Tylko kto na tym spotkaniu mówi, że wszystko ma robić tak, jak w pierwszym wieku? To chwalenie ciałem - wznoszeniem rąk czy może skakaniem - jest herezją? 

    "protestantyzacja, murzynizacja  

    bełkot, bełkot, bełkot...
    Walka z przeciwnikiem, którego nie ma - który z pewnością nie mówi i nie robi tego, czego domyśla się pani Maria Kominek