poniedziałek, 1 lipca 2013

Bashobora - dyskusja

Nie taki ojciec Bashobora straszny... - Fronda:

http://www.fronda.pl/a/nie-taki-ojciec-john-bashabora-straszny-jak-go-media-maluja,28931.html

To co większość z nas wie o o. Johnie wynika głównie z publikacji prasowych, a te - niestety - często są nastawione na sensację, albo wprost nieprzychylne Kościołowi.
Głoszenie Ewangelii od początku napotykało na różne przeciwności... Byli tacy, którzy słuchali i przyjmowali wiarę w Jezusa, a byli i tacy, którzy bluźnili i sprzeciwiali się... A byli i tacy, którzy głosili Ewangelię, by uprzykrzyć życie Apostołowi Narodów, a św. Paweł tak to skomentował: Niektórzy wprawdzie z zawiści i przekory, drudzy zaś z dobrej woli głoszą Chrystusa. [...] Ale cóż to znaczy? Jedynie to, że czy to obłudnie, czy naprawdę, na wszelki sposób rozgłasza się Chrystusa. A z tego ja się cieszę i będę się cieszył. Flp 1,15 - 18 
Tak więc należy się cieszyć, że piszą o Jezusie - nawet jeżeli rozpuszczają plotki na temat o. Johna.  Inny obraz posługi o. Bashobory mają ci, którzy mieli okazję z tej posługi skorzystać... tak więc zapraszamy, by przekonać się na własne oczy i uszy.



Nieporozumieniem jest jednak twierdzić, że to emocje nas uzdrawiają - jak to jeden z charyzmatyków stwierdził - podczas meczu piłkarskiego jakoś nikt nie został uzdrowiony - a przecież tam są wielkie emocje. 
To Jezus udziela nam swojej łaski, to On przywraca zdrowie duszy i ciała, to On daje nam zbawienie... Jasne, że gdy doświadczamy takiej bezwarunkowej miłości rodzą się wielkie emocje. Ludzie zaczynają się śmiać, tańczyć, krzyczeć, klaskać tego po prostu nie da się ukryć i nie wolno ukrywać! Gdy Apostołowie otrzymali Ducha Świętego i wyszli na ulicę z wielką radością, ludzie myśleli, że wszyscy się upili. Tam musiało się dopiero dziać! :)




O różnicy między ks. Bashoborą a uzdrawiaczem z Frondy:

http://www.fronda.pl/a/o-roznicy-miedzy-ks-johnem-bashobora-a-uzdrawiaczem,29176.html

 Różnica generalnie polega na tym, w czyje imię następuje to „uzdrowienie”. Nie może być tu najmniejszej wątpliwości, że w przypadku o. Johna czynione jest to w Imię Jezusa Chrystusa.


Tak, on wie, że nazywają go „uzdrawiaczem” i bardzo tego nie lubi. Uzdrawiacze często odwołują się do ich własnej mocy, że sami zyskali zdolność uzdrawiania. To jest różnica... O. John nie ma żadnej „własnej mocy” - on modli się, by Jezus uzdrawiał.


Na stadionie będzie więc wielka wspólnota modlących się i to na pewno będzie wspaniałe doświadczenie wiary. Będzie to też publiczna manifestacja tej wiary, dlatego też wydarzenie to podlega atakom z wielu stron. Wielu by wolało, żeby ludzie siedzieli gdzieś w ukryciu, a to będzie bardzo widoczne wydarzenie. 


Tak więc nie jest ważne z jaką motywacją ludzie przyjdą na Stadion Narodowy. Ważne by mieli otwarte serca i uszy, a reszty dokona sam Jezus.



Słyszałam teraz wypowiedź psychologa, i to katolickiego, który negował fakt że wyzwolenie z nałogowego grzechu np. praktyk gejowskich, czy masturbacji może nastąpić nagle, dzięki modlitwie. Powoływał się na "prawa psychologii", że na studiach psychologicznych uczą o „konieczności długotrwałej terapii”.  Czy jest możliwe cudowne, nagłe przekroczenie "praw psychologii”?
Jezus na szczęście jest większy od psychologii :) Skoro może sprawić nagłe uzdrowienie fizyczne, to tym bardziej może uwolnić człowieka od największych nawet zniewoleń. Potwierdza to niejedno świadectwo. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Gdy to sobie dobrze uświadomimy, to z większą odwagą będziemy prosili o "niemożliwe"! :)