Pierwszy dzień był poświęcony zagrożeniom duchowym.
Głoszono tzw. "świadectwa" ludzi, którzy mieli do czynienie z okultyzmem w różnej postaci i wykłady specjalistów(...)
Oczywiście z niecierpliwością czekałam na wystąpienie o. Posackiego.(...) Wszystko co mówił było bardzo dobrze wyważone, poparte argumentami, przekonujące.
Jednak coś w jego wypowiedzi mnie zaskoczyło. Bowiem na koniec swego wystąpienia o. Posacki podkreślił, że jego i inne wykłady i świadectwa mają przygotować obecnych "do tego, co się będzie działo tutaj jutro"!
Nie do treści, które maja zostać przekazane, nie do lepszego zrozumienia nauki rekolekcjonisty, ale do tego co się będzie działo!
A że wszyscy wiedzieli, że mają się dziać cuda uzdrowienia - no to cóż - przygotowanie do cudu!
Hmm, wszystko było dobrze, dobry był nawet ksiądz Posacki, dopóki nie wypowiedział tego feralnego zdania: "że jego i inne wykłady i świadectwa mają przygotować obecnych "do tego, co się będzie działo tutaj jutro".
A pani Kominek to bardzo się nie spodobało. Że niby do cudów miał przygotować ksiądz Posacki? To on mówił tylko po to, żeby ich do czegoś przygotować?
I to do cudów przygotować (bo przecież pani Kominek wiedziała, jak zapewne i wszyscy inni wiedzieli, co się będzie działo następnego dnia)? Skąd ona to wiedziała? Prorok czy co?
"Następnego dnia o demonach było mniej" - to już postęp "choć ciągle z nimi się żegnano!"
Aha, przypominam sobie, było coś takiego na spotkaniu z B. - mówił żartobliwie "pa,pa, demony", no tak, trzeba się czegoś czepić, nawet żartów.
MK nie potrafi pojąć, że B. jest Afrykańczykiem i nie jest tak strasznie poważny i nie myśli ciągle o tym, żeby nie zrazić słuchaczy "ciągłym" (?!?) powtarzaniem słowa "demon". Nie rozumie, że pobożnych europejskich katolików to razi.
No cóż się czepić? B. śpiewa, tańczy(!), żegna demony (!!), wymienia je częściej niż imię Jezusa (!!!), a jeszcze do tego wszyscy klaszczą !!!!
Aha, przypominam sobie, było coś takiego na spotkaniu z B. - mówił żartobliwie "pa,pa, demony", no tak, trzeba się czegoś czepić, nawet żartów.
MK nie potrafi pojąć, że B. jest Afrykańczykiem i nie jest tak strasznie poważny i nie myśli ciągle o tym, żeby nie zrazić słuchaczy "ciągłym" (?!?) powtarzaniem słowa "demon". Nie rozumie, że pobożnych europejskich katolików to razi.
Wystąpił ks. Bashobora i zapowiedział, że "Idziemy i wszędzie zabieramy radość - la, la, la, yes Lord, yes Lord... amen." I pożegnał demony - "by, by daimon, by, by". Oto małą próbkę wielokrotnie powtarzanej mowy: "Uwielbimy Boga teraz.
Widzicie ci wszyscy księża co tu są, to tak naprawdę egzorcyści, to coś ten demon może uczynić - by by daimon.
Spowiadamy się, ogłaszamy chwałę Boga, ogłaszamy, że jesteśmy córkami i synami Boga i demon ma problem, ale może się ukrywać ten demon.
Ilu z was otrzymało bierzmowanie, podnieście ręce, cha - cha; więc staliście się żołnierzami Jezusa. I dlatego tego jest katolicka Odnowa. Powrót do korzeni, stać się żołnierzami Chrystusa, katolikami charyzmatykami, chodząc w świętości Bożej, a wiec głosić świętość gdziekolwiek idziemy!"
Jak się widzi ten tekst to wygląda tak skromnie - ale w rzeczywistości jest to wypowiadane z wielka emfazą, przerywane śpiewem, nuceniem i częstymi okrzykami: "Brawa dla Jezusa!" po których następują frenetyczne oklaski!
No cóż się czepić? B. śpiewa, tańczy(!), żegna demony (!!), wymienia je częściej niż imię Jezusa (!!!), a jeszcze do tego wszyscy klaszczą !!!!