piątek, 2 grudnia 2016

„SŁOWO POUCZENIA” ALICJI LENCZEWSKIEJ

Alicja Lenczewska (1934-2012) była emerytowaną nauczycielką, która prowadziła bogate życie wewnętrzne. Pozostawione przez nią zapiski duchowe na prośbę abpa Andrzeja Dzięgi zostały przebadane przez komisję teologiczną i uznane za zgodne z nauczaniem Kościoła. Poniżej przytaczamy przekazane Alicji Lenczewskiej orędzie Pana Jezusa dotyczące modlitwy.

MODLITWA A ŻYCIE CODZIENNE

† Spotkanie ze Mną jest najważniejszą chwilą twojego dnia – nim trzeba zaczynać wszystko. Wtedy będzie czas i pokój w sercu.
† Wszystko jest owocem modlitwy. Jaka modlitwa – takie życie: stan twojej duszy i ciała oraz twoje czyny – ich przydatność dla budowania królestwa Bożego w duszach ludzkich, dla ratowania tych, co giną w grzechach swoich. Wszystko, cokolwiek czynisz swoim sercem, umysłem lub dłońmi – aby miało sens i wartość – musi zaczynać się od modlitwy i kończyć się modlitwą, i trwać w niej.
† Wszystko zaczynaj od modlitwy, a nie będzie problemów z czasem.

BÓG JEST NAJWAŻNIEJSZY

Modlitwa to chłonięcie Boga ze wszystkich sił i radowanie się, że jesteś i że On jest. To coraz głębsze poznanie siebie i wszystkiego w Nim – uwolnienie od uwarunkowań narzuconych przez świat, innych i samego siebie.
† Celem kontemplacji jest jednoczenie się ze Mną, by doskonale spełniać Moją wolę w każdej chwili życia. A jedynym pragnieniem przeżyć mistycznych powinno być pragnienie rozpoznawania Mojej woli i otrzymanie mocy spełniania jej. Motywem zaś wyłącznie miłość do Mnie. Zapominanie o sobie i zagłębienie się w tej Miłości. Porzucenie wszystkiego dla Mnie: wszystkiego, co zewnętrzne, co cielesne i co wiąże się z własną ambicją, uczuciami. Jedyną wartością odniesienia i miarą jestem Ja.
† Wielu błędnie rozumie jej [kontemplacji] sens i cel, upatrując w niej własną przyjemność, nadzwyczajne przeżycia mistyczne – być może także po to, by zaspokoić swój egoizm i próżność.

WARUNKI DOBREJ MODLITWY

† Jeśli się z kimś rozmawia, trzeba całą uwagę skupić na nim. Rozumieć go i czuć jego reakcję na twe słowa. Wobec Mnie tym bardziej.
† Bądź i trwaj we Mnie, i nie zrażaj się tym, że Moja bliskość nie zawsze jest odczuwalna. To nie powinno być dla ciebie przeszkodą.
† Nie chodzi o łapczywość na doznania, ale o trwanie we Mnie – ciche i spokojne niezależnie od tego, czy dam ci poznać Moją bliskość, czy nie. Ona jest zawsze taka sama: Miłość, dzięki której istniejesz.
† Lepsza jest radość wewnętrzna w intymności ze Mną niż uzewnętrzniony entuzjazm. Taką wewnętrzną radość i tak widać, promieniuje na innych. Nie potrzeba jej niczego dodawać. Tą radością Ja jestem.

KŁOPOTY ZE SKUPIENIEM

– Dlaczego nie potrafię się skupić? † Odeszłaś od regularnych spotkań ze Mną. Zapominasz o Mnie. Nie zwracaj uwagi na ludzi, ich hałaśliwość czy nadmiar słów. […]
– Podczas modlitwy przeszkadzają mi uboczne myśli – nie tyle złe, ile niepotrzebne i głupie – rozpraszające… Pomóż mi, Panie. † Pogrążaj się we Mnie. – Tak, ale przecież bez Twojej łaski jest to niemożliwe. † Miłe Mi są twoje wysiłki.
† Ucz się milczenia od Maryi i proś Ją, aby pomogła ci ważyć słowa i trwać w ciszy.

TRUDNOŚCI NA MODLITWIE

– Czy zbyt schematycznie się modlę?
† Częściowo tak. Możesz odmawiać mniej, ale bardziej żarliwie, ze zrozumieniem i wczuwaniem się w każde słowo. Tak, aby podczas rozmowy ze Mną twoje myśli nie błądziły gdzie indziej. Nie czas i ilość jest ważna, ale jakość – zjednoczenie ze Mną podczas modlitwy.
† Bądź wierna Mojemu Słowu, także wówczas, gdy sprawia ból lub jest niezrozumiałe. Zawsze proś o światło i pomoc z przekonaniem, że je otrzymasz.
† Im częściej i bardziej świadomie człowiek prosi o pomoc Pana, Maryję, duchy i dusze opiekuńcze, tym więcej zwycięstw jest mu dane. Jeśli liczy na siebie – przegrywa, bo nie sposób oprzeć się tak wielkiej potędze zła.

POKUSA ODEJŚCIA OD MODLITWY

† Źle jest, gdy nie ma w twym sercu modlitwy ciągłej, z której wypływałoby twoje życie codzienne: wszystkie twoje myśli, wszystkie reakcje, wszystkie czyny. Gdy jesteś w stanie modlitwy, cokolwiek wypływa z ciebie, jest miłością i miłosierdziem. Jest też mądrością i pokojem Moim. Gdy cichnie w tobie modlitwa – świadome dążenie do jedności ze Mną – pozostajesz ze swoją ludzką pustką i wydobywa się z ciebie cień grzechu pierworodnego. A może być nawet tak, że przez tę pustkę przedostaje się duch zły i uzewnętrznia się w tobie.
† Nie może być w twoim sercu i w twych myślach pustych chwil, czasu nijakiego. Nie może być zaabsorbowania tym, co zewnętrzne, co płynie ze świata bez świadomego trwania we Mnie – bez wewnętrznego stanu modlitwy. Uważaj więc, dziecko Moje, by intensywność twego życia wewnętrznego rosła, by nie było spadku wewnętrznego napięcia miłości i oddania Bogu twojemu. Póki żyjesz na ziemi, nie możesz spocząć w tym dążeniu i wysiłku. Spocząć możesz tylko we Mnie, gdy dam odpocznienie twej duszy pogrążonej w modlitwie.

RÓŻNE OBLICZA MODLITWY

– Naucz mnie modlić się żarliwie, Panie mój. † Przylgnij sercem do Mnie. Jeśli ci trudno, myśl o tym, co dobrego uczyniłem w ogóle i w twoim życiu. W momentach najtrudniejszych módl się słowami – głośno. W twojej świadomości powinno być ciągle odczucie Mojej obecności z tobą i w tobie. Rozmawiaj ze Mną i wpatruj się we Mnie w każdej chwili życia, cokolwiek robisz i gdziekolwiek jesteś. Wszystko Mi oddawaj, wszystko rób dla Mnie. Uczyń wszystko, aby twoje życie codzienne było na Moją chwałę. Nie myśl o sobie, tylko o Mnie. Wtedy Ja będę myślał o tobie i o wszystko zadbam. Także o doskonałość naszych spotkań w modlitwie i w wydarzeniach codziennych.
† Dziecko Moje, jeśli w twoim umyśle jest zgiełk myśli i w twoim sercu nawałnica emocji, to walcz z tym przez aktywność modlitwy z użyciem słów i żarliwości wielbienia, dziękczynienia, zwłaszcza za trud i cierpienie. Proś o moc i wytrwałość, o zdolność przyjęcia wszystkiego i ofiarowanie w czystości serca.
Jeśli jednak czujesz, że nadchodzi w twym wnętrzu łaska ciszy, że spoczywa na tobie moje miłosne spojrzenie – wtedy zamilknij, ucisz umysł i emocje serca i trwaj zapatrzona we Mnie. Zagłębiaj się w Moim spojrzeniu, abyś ogarnięta nim była cała, by przeniknęło cię zupełnie.
Trwaj w ciszy zachwytu, by nie uronić nic ze Świętości tej chwili Łaski, jaka jest ci dana. To największa Łaska i najbardziej wzniosły stan twej duszy zatopionej we Mnie, który ma opromieniać czas, jaki nastanie potem, gdy powrócisz na zewnątrz za pośrednictwem zmysłów i umysłu.

MODLITWA ZJEDNOCZENIA

† Jaka modlitwa jest najdoskonalsza? Trwanie w zachwycie w milczeniu. Potrafi to ta dusza, która bardzo umiłowała i pragnie wszystko oddać swemu Umiłowanemu.
† Pytasz, jak to zrobić. Tylko pragnąć tego – wszystkiego dokonam Ja. Tylko wyrazić swoje fiat jak Maryja. Ona nie uczyniła nic poza tym, że się zgodziła, pragnęła i kochała. I wszystko podporządkowała tej jedynej Miłości, w której żyła i dla której żyła. Oddała wszystko i zaufała we wszystkim. Dlatego Ona przyniosła Mnie światu! Każdy człowiek może zrobić to samo, oddając się bez reszty Mojej woli.

OWOCE MODLITWY

† Ile modlitwy, tyle miłości, mądrości i pokoju w twoim sercu. Ile przyjęłaś ode Mnie podczas modlitwy, tyle możesz dać – tego, co warto dawać – drugiemu człowiekowi. Od siebie nie masz nic do dania. Możesz przekazywać braciom swoim jedynie: Moje dobro, swoją pustkę lub zło piekła.
† Gdy prosisz – jednocześnie dziękuj, bo spełniane są twoje pragnienia. Każda modlitwa przynosi owoce i nic się nigdy nie marnuje. To nic, że ty nie widzisz jeszcze owoców. One już się zrodziły i będą dojrzewać w czasie.

PODOBNE TREŚCI ZNAJDZIESZ W NASZYM SKLEPIE:

 Alicja Lenczewska - Świadectwo

Ks. Marek Dziewiecki: Ateizm, urojona wizja człowieka

W każdej epoce ateiści stanowią zdecydowaną mniejszość społeczeństwa, a mimo to zawsze myślą, że są zdecydowanie mądrzejsi od zdecydowanej większości ludzi - pisze ks. Marek Dziewiecki.
Punktem wyjścia ateizmu jest wiara w to, że nie ma istotnej różnicy miedzy człowiekiem a zwierzęciem
Ilekroć rozmawiam z ateistami, za każdym razem dziwię się temu, iż żaden z nich nie wyciąga wniosków z historii ateizmu. Moi rozmówcy potwierdzają swoją postawą i swoim sposobem prowadzenia dyskusji, że stali się więźniami własnego systemu wierzeń.
Irracjonalizm wiary ateistów
Ateiści nie reagują na najbardziej nawet oczywiste argumenty, które wykazują irracjonalność przyjętego przez nich systemu przekonań. Każdy z ateistów, z którymi dotąd rozmawiałem, zachowuje się tak, jakby w swoim sposobie myślenia oraz w swoim sposobie uciekania od faktów, był dokładną kopią innych ateistów.
Wspólną cechą ateistów, z którymi miałem kontakt, jest to, że sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli, iż to właśnie systemy ateistyczne doprowadziły do najbardziej okrutnych dyktatur oraz do największych zbrodni w historii ludzkości. W dziejach człowieka żadna marginalna mniejszość – a do takiej należą ateiści – nie dokonała zbrodni na tak wielką skalę, jak właśnie ci, którzy usiłują urządzić świat bez Boga. Wygląda na to, że o ludobójstwach dokonanych przez ateistów wiedzą wszyscy poza… ateistami. Żaden ze spotkanych przeze mnie ateistów nie powiedział, że przeprasza za zbrodnie dokonane przez systemy ateistyczne i że on sam próbuje wyciągać wnioski z najnowszej choćby historii.
Po drugie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby myśleli, że ludzie, którzy są pewni istnienia osobowego Boga, uwierzyli w Stwórcę np. drogą losowania, a nie w oparciu o doświadczenie niezwykłości własnego człowieczeństwa, którego nie da się racjonalnie wytłumaczyć jako wytworu nieosobowej i nieświadomej siebie materii. Wiara ateistów w to, że człowiek wymyślił Boga, jest równie irracjonalna jak wiara w to, że człowiek wymyślił samego siebie, albo jak wiara w to, że mężczyzna wymyślił kobietę. Człowiek rozumny odkrywa istnienie Boga w miarę odkrywania niezwykłości własnego człowieczeństwa, którym się zdumiewa i które jakościowo wyróżnia go spośród wszystkich istot na tej Ziemi.
Po trzecie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że istotą ateizmu nie jest negowanie istnienia Boga, lecz negowanie istnienia człowieka jako kogoś w istotny sposób różnego od zwierząt. Człowiek, który wierzy, że jest jedynie nieco bardziej wyewoluowanym zwierzęciem, nie ma powodów, by postawić sobie pytanie o to, czemu lub Komu zawdzięcza swój sposób istnienia. Odkrywanie Boga to logiczna konsekwencja odkrywania niezwykłości człowieka. Wystarczy się przestraszyć, aby uwierzyć w istnienie bóstw lub w istnienie jakiegoś urojonego boga, ale trzeba odkryć w sobie niezwykłość bycia osobą, by postawić pytanie o Boga prawdziwego. W ateizmie jest miejsce jedynie na karykaturę Boga, np. jako „opium dla ludu”, gdyż w tym systemie jest miejsce jedynie na karykaturę człowieka jako kogoś, kto jest jedynie nieco „udziwnionym” zwierzęciem.
Po czwarte, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie rozumieli, że przyjęli przekonania, które zmuszają ich do uwierzenia albo że człowiek nie różni się jakościowo od zwierząt, albo że jeśli się różni, to muszą ten fakt tłumaczyć irracjonalnie, np. jako dzieło przypadku czy jako nieprawdopodobny zbieg okoliczności w ramach procesu ewolucji. Ateiści zakładają bowiem apriori, że materia sama siebie wytworzyła i że wyczerpuje ona całą rzeczywistość wszechświata.
Po piąte, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że ogromna większość ludzi odkrywa w sobie te cechy – zwłaszcza zdolność poznania prawdy i podejmowania świadomych decyzji, a także zdolność do odpowiedzialności, miłości i wierności – których ateistom nie pozwala dostrzegać przyjęty przez nich system wierzeń. Świadomość, wolność i miłość to wyjątkowe zdolności człowieka, które nie są spotykane w świecie zwierząt, roślin czy minerałów. Wierzyć w to, że świadomy siebie i zdolny do miłości człowiek pochodzi od świata nieosobowego, to bardziej irracjonalne, niż wierzyć w to, że motyl potrafi swoimi skrzydełkami rozbić szybę pancerną.
Irracjonalizm ateistycznej antropologii
Punktem wyjścia ateizmu nie jest zatem problem teologiczny, lecz problem antropologiczny, czyli wiara ateistów, że nie ma istotnej różnicy między człowiekiem a zwierzętami. Ateiści wierzą, że nasza świadomość jest jedynie subiektywna, wolność jedynie pozorna, a miłość to tylko kwestia biochemii. Podstawą ateizmu jest oderwana od rzeczywistości wizja człowieka. Tak, jak zwierzę nie ma odniesienia do Boga, tak też człowiek w wizji ateistów rzeczywiście takiego odniesienia mieć ani nie potrzebuje, ani nie potrafi. Tyle tylko, że ateizm alienuje człowieka od tego wszystkiego, co w nas specyficznie ludzkie i co sprawia, że jesteśmy w stanie zachowywać się w jakościowo inny sposób niż zwierzęta. Ateizm to system, który nie widzi istotnej różnicy między antropologią a zoologią, między popędami a wolnością, między instynktem a miłością. Ateiści widzą w człowieku zwierzęcość, a w zwierzętach dopatrują się człowieczeństwa.
Są tacy ludzie, którzy rzeczywiście odkrywają w sobie jedynie to, co mają wspólnego ze zwierzętami. W konsekwencji ludzie ci postępują tak, jakby musieli być niewolnikami instynktów, popędów, hormonów czy nacisków zewnętrznych. Tacy ludzie nie są w stanie postawić nie tylko pytania o Boga, ale też pytania o samego siebie. Człowiek, który przyjął ateistyczny system wierzeń w antropologii, traktuje zachowanie tych, którzy racjonalnie myślą, odpowiedzialnie decydują i wiernie kochają, jako zachowanie irracjonalne. Z jego perspektywy tego typu zachowanie tak właśnie wygląda. Gdyby zwierzęta miały świadomość – pozostając we wszystkim innym zwierzętami – to też dziwiłby się temu, że ludzie są zdolni do działania innego, niż kierowanie się instynktami, popędami czy biochemicznymi bodźcami.
Nic dziwnego, że w obliczu karykaturalnie zredukowanej wizji człowieka, społeczeństwo zbudowane na postulatach ateistów prowadzi w praktyce do poniżenia człowieka, zwłaszcza człowieka niewinnego i uczciwego. Nie jest kwestią przypadku, że ateistyczni politycy bardziej troszczą się o bogatych aktywistów gejowskich, niż o biednych bezrobotnych, a ateistyczni prawnicy bardziej troszczą się o katów, niż o ich ofiary. Z kolei ateistyczne feministki bardziej troszczą się o seks niż o dzieci, a ateistyczni ekolodzy bardziej troszczą się o ochronę zwierząt niż o ochronę ludzi.
Każdy system ateistyczny prowadzi do jakiejś formy dyktatury, gdyż ateiści przypisują sobie władzę decydowania o wszystkim. Przypisują sobie nawet władzę decydowania o życiu człowieka, a zatem władzę decydowania o tym, kogo wolno legalnie zabijać, a kogo ustanowione przez nich prawo będzie chronić. Ateizm prowadzi nie tylko do jakiejś formy dyktatury. Prowadzi także do jakiejś formy bałwochwalstwa. W ateizmie marksistowskim „bogiem” była partia komunistyczna i jej przywódcy, a w ateizmie liberalnym „bogiem” jest popęd, przyjemność czy pieniądze. Ateizm zawsze stawia coś ponad człowiekiem.
Irracjonalizm ateistycznej „postępowości”
W każdej epoce ateiści stanowią zdecydowaną mniejszość społeczeństwa, a mimo to zawsze myślą, że są zdecydowanie mądrzejsi od zdecydowanej większości ludzi. Są także przekonani o tym, że mają najlepsze pomysły na życie, więzi i wartości godne człowieka. Ateistyczne pomysły w tym względzie – podobnie jak ateistyczna antropologia – są mało skomplikowane. W zeszłym stuleciu przemocą i zbrodniami promowali kult proletariackiego kolektywu. W XXI w. bardziej wyrafinowanymi metodami – zwłaszcza za pomocą zdominowanych przez siebie mediów – promują „wolne” związki. Warto zauważyć, że ateiści, którzy promują tego typu związki, potwierdzają, iż obce są im zasady logicznego myślenia, gdyż posługują się terminem wewnętrznie sprzecznym. W rzeczywistości nie istnieją „wolne” związki, podobnie jak nie istnieje kwadratowe koło czy niebieska zieleń. Człowiek jest w stanie wymyślić wewnętrznie sprzeczne pojęcia, ale nawet dzieci wiedzą o tym, że takie pojęcia nie mają odpowiednika w rzeczywistości. To, co faktycznie proponują ateiści jako sposób na więzi, zwłaszcza w relacji kobieta – mężczyzna, to nie związki wolne od związków, lecz związki wolne od odpowiedzialności, miłości i wierności.
To, co ateizm proponuje jako sposób na życie, sami ateiści uznają za najbardziej „naukowe”, „racjonalne” i „postępowe”. Tymczasem w rzeczywistości ich pomysły polegają na powtarzaniu najbardziej archaicznych i prymitywnych mitów o tym, że człowiek może być szczęśliwy wtedy, gdy nie będzie jakościowo różnił się w swym postępowaniu od zachowania zwierząt. Ateiści proponują to, co łatwe, a nie to, co prowadzi do rozwoju i radości. W konsekwencji proponują łatwy seks zamiast trudnej miłości, łatwy sposób na kierowanie płodnością (antykoncepcja, prezerwatywy, aborcja) zamiast odpowiedzialnego rodzicielstwa, łatwy „luz” zamiast trudnej odpowiedzialności. W pogoni za tym, co łatwe, ateiści przyjmują nawet tak irracjonalny mit, jak przekonanie, że w jakiejś fazie swego rozwoju człowiek może nie być człowiekiem.
Najgroźniejszym mitem ateizmu jest wiara w to, że kto przestaje kochać Boga, ten zacznie kochać człowieka. Fakty wskazują na to, że jest dokładnie odwrotnie. Czołowe miejsca na liście największych ludobójców wszechczasów zajmują właśnie ateiści. To nie przypadek, że również w naszych czasach ateiści szydzą sobie z Jezusa, który kochał i uczył kochać, ale nie szydzą sobie z ateistycznych zbrodniarzy, a nawet doszukują się pozytywnych aspektów ich zbrodniczej działalności. 
W obliczu powyższych faktów jest rzeczą oczywistą, że największy przesąd nowożytności to wiara, iż ateizm jest przejawem racjonalizmu i że ateiści to ludzie niewierzący. Mitem jest również przekonanie, że punktem wyjścia ateizmu jest negowanie Boga, a nie skrajnie zniekształcona wizja człowieka. „Racjonaliści”, „ludzie nauki”, „ludzie postępu”, „humaniści” to ulubione etykiety, jakimi ateiści chętnie tytułują samych siebie. W ich przypadku w radykalny sposób potwierdza się zasada, że nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie.
Zdecydowana większość ludzi, których spotykam, nie mieści się w ateistycznej antropologii. Ludzie ci odkrywają bowiem w sobie takie zdolności, możliwości, potrzeby i aspiracje, których ateiści nie uwzględniają w swojej wizji człowieka i które sprawiają, że istnieje jakościowa różnica między człowiekiem a zwierzętami. Zwierzęta podlegają ewolucji, a człowiek tworzy historię. Zwierzęta od tysięcy lat zachowują się według tych samych schematów i instynktów, a człowiek nie ma granic w rozwoju. Jak długo większość ludzi będzie odróżniać siebie od zwierząt, tak długo ateizm pozostanie zjawiskiem marginalnym. Mimo to – tak, jak dotychczas – pozostanie zjawiskiem groźnym. Człowiek stanowi bowiem największe zagrożenie dla samego siebie w dwóch przypadkach: wtedy, gdy uwierzy, że nie różni się od zwierząt oraz wtedy, gdy uwierzy, że jest równy Bogu.
Ks. Marek Dziewiecki
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Cywilizacja" nr 43/2012
http://www.fronda.pl/a/ks-marek-dziewicki-ateizm-urojona-wizja-czlowieka,82904.html

sobota, 12 listopada 2016

Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana - komentarz


Komentarz do Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana
  • Wprowadzenie
Myśl o potrzebie aktu intronizacyjnego została zapoczątkowana w związku z wszczęciem w archidiecezji krakowskiej w 1996 roku procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Rozalii Celakówny, krakowskiej pielęgniarki i mistyczki, zmarłej w czasie II wojny światowej. Wówczas światło dzienne ujrzały jej zapiski i można było poznać treść udzielonych jej objawień prywatnych, w których Jezus domaga się m.in. aktu intronizacyjnego od narodu polskiego. Świadczy o tym choćby ten zapis: „Jest ratunek dla Polski: jeżeli mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga”.

Wieść o tego typu żądaniach Jezusa w objawieniach danych Celakównie szybko się rozniosła. Pojawiło się wiele inicjatyw oddolnych, których celem było doprowadzenie do aktu intronizacyjnego. Konferencja Episkopatu Polski powołała w 2004 roku Zespół ds. Społecznych Aspektów Intronizacji Chrystusa Króla. Od początku było wielu ludzi dobrej woli, autentycznie zaangażowanych w dzieło intronizacji Jezusa, zawierzających realizację swoich dążeń i oczekiwań Boskiej Opatrzności i wspierających pasterzy Kościoła w Polsce wytrwałą i cierpliwą modlitwą na rzecz należytego rozeznania sprawy. Okazało się również, że analogiczna myśl o konieczności uznania Chrystusa swoim Panem i Zbawicielem stanowi centralny rys duchowości i formacji wielu wspólnot i stowarzyszeń w Polsce, zwłaszcza środowiska oazowego i charyzmatycznego; jest też u podstaw spotkań młodzieży w Lednicy.

Ta niezwykła zbieżność myśli rzeszy wiernych, inspirowana nie tylko prywatnymi objawieniami, ale mająca wyraźne podstawy biblijne i szerokie rozwinięcie w nauczaniu Kościoła, szczególnie w encyklice „Quas Primas” Piusa XI, nie mogła być lekceważona, ani odkładana na bok. Pasterze Kościoła dostrzegli w niej bardzo konkretny oddźwięk zmysłu wiary ludu Bożego. W 2013 roku biskupi powołali do istnienia Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych. Owocem dialogu i współpracy Zespołu z przedstawicielami różnych ruchów intronizacyjnych jest zatwierdzony przez Konferencję Episkopatu Polski Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana

  • Teologiczne uzasadnienie Aktu
Przyjęcie panowania Jezusa, uznanie Go swym Panem, ma znaczenie zbawczeJest pragnieniem serc Polaków rozumiejących, że od największych zagrożeń doczesnych nieskończenie groźniejsza jest utrata zbawienia. Współcześnie zagraża ona coraz większej liczbie ludzi na skutek odrzucenia prawdy – na skutek odrzucenia Chrystusa, który jest Prawdą i na skutek odrzucenia Jego prawa miłości. Stąd pragnienie, aby powszechnej w świecie detronizacji Chrystusa Polska przeciwstawiła Jego intronizację.

Przyjęcie panowania Jezusa Chrystusa ma być z założenia aktem wiary narodu. Celem tego aktu nie jest zapewnienie doczesnej władzy czy dostatku, ale poddanie osobistego, rodzinnego i narodowego życia Chrystusowi i życie według praw Bożych. Akt ten powinien wpłynąć na rzeczywistość doczesną, ale nie może stanowić nadużycia Najświętszego Imienia Jezusa do osiągania celów doczesnych. Jest wyrazem posłuszeństwa Bogu, czyli odpowiedzią człowieczej miłości na Miłość Bożą, jest też aktem sprawiedliwości, czyli oddaniem Bogu tego, co Jemu należne.

Pierwsze w Dziejach Apostolskich wezwanie do uznania w Jezusie Pana i Mesjasza zostało wypowiedziane przez św. Piotra w dniu Zesłania Ducha Świętego: „Tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem [czyli Królem]” (Dz 2, 36). To znaczy, że od Ojca ma Jezus wszelką władzę na niebie i na ziemi, i wskutek tego jest „Królem narodów godnym czci” (Hymn Eucharystyczny św. Tomasza z Akwinu). Stało się tak, jak zapowiadał prorok Daniel: „Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7, 13-14).
Dlatego publiczne i uroczyste przyjęcie panowania Jezusa, nie może Mu dodać władzy, którą posiada sam z siebie jako Bóg i Zbawiciel. Jego władza jest niezależna od jakiegokolwiek stworzenia. Naszym zadaniem jest uznać w wierze, że Jezus jest zapowiadanym przez proroków Namaszczonym potomkiem Dawida (Królem-Mesjaszem), a równocześnie Panem (w greckim tłumaczeniu Ksiąg Starego Testamentu tytułem Kyrios oddawano imię Jahwe). W Dziejach Apostolskich głosiciele Ewangelii, idąc do pogan nie znających zapowiedzi dotyczących Mesjasza, wzywają do uznania w wierze, że Jezus jest Panem, zapewniając, że w ten sposób będą zbawieni. Tak właśnie czyni Paweł i Sylas w Filippi, gdy zwracają się do strażnika więzienia: „Uwierz w Pana Jezusa a zbawisz siebie i swój dom” (Dz 16, 31).

Ten akt wiary i uznania Jezusa za Zbawiciela i Pana (Grecy) lub Króla, czy Władcy (Żydzi) jest sprawczy, gdyż umożliwia zbawienie człowieka. Tak pisze o tym Apostoł Paweł w Liście do Rzymian (10, 9-10): „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia.

Z tekstu wynika, że najbardziej proste wyznanie panowania Jezusa wystarcza do osiągnięcia zbawienia, bo wyraża ono wiarę, że Jezus z Nazaretu jest zapowiadanym przez proroków Mesjaszem. Stąd do istoty aktu przyjęcia Jezusa za Króla i Pana należy wyznanie z wiarą Jego panowania.
Oznacza to zadanie, które tak określa papież Pius XI w zakończeniu encykliki „Quas primas” z 1925 roku: „Trzeba więc, aby Chrystus panował w umyśle człowieka, którego obowiązkiem jest z zupełnym poddaniem się woli Bożej przyjąć objawione prawdy i wierzyć silnie i stale w naukę Chrystusa; niech Chrystus króluje w woli, która powinna słuchać praw i przykazań Bożych; niech panuje w sercu, które, wzgardziwszy pożądliwościami, ma Boga nade wszystko miłować i do Niego jedynie należeć; niech króluje w ciele i członkach jego, które jako narzędzia, lub – że słów św. Pawła Apostoła użyjemy (Rz 6, 13): jako ‘zbroja sprawiedliwości Boga’, mają przyczynić się do wewnętrznego uświęcenia dusz”.
Tak określone zadanie: „trzeba, by Chrystus panował”, domaga się najpierw uznania Chrystusa za swego i naszego Króla, uznania Jego panowania nad nami, czyli dobrowolnego poddania się Prawu Bożemu, Jego władzy, okazania Mu posłuszeństwa, celem uporządkowania, ułożenia życia osobistego i społecznego po Bożemu.

Dlatego ciągle jakże aktualne są słowa św. Jana Pawła II z homilii inaugurującej jego pontyfikat: „Nie lękajcie się. Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych, systemów politycznych oraz kierunków cywilizacyjnych. Nie lękajcie się!”.

  • Prezentacja treści Jubileuszowego Aktu
Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana podejmuje biblijną formułę przymierza Boga z narodem i wpisuje się w tradycję podobnych aktów, które miały miejsce w dziejach Polski i Kościoła. Można też powiedzieć, że niejako podejmuje zobowiązanie zawarte w Jasnogórskich Ślubach Narodu Polskiego: „Zobowiązujemy się uczynić wszystko, ażeby Polska była rzeczywistym królestwem Maryi i jej Syna”.

Tytuł Aktu ma formułę otwartą i powszechnie zrozumiałą. Nie zawiera słowa „intronizacja”, które nie dla wszystkich jest zrozumiałe, choćby dlatego, że w odniesieniu do Jezusa możemy mówić jedynie o uznaniu, a nie o ustanowieniu go królem. Stąd przyjęto formułę szeroką i scalającą pragnienia i postulaty wielu środowisk – akt przyjęcia Jezusa za Króla i Pana.

Słowo „Jubileuszowy” dodane na początku wskazuje na szczególny moment dziejowy, w jakim dokonujmy tego narodowego Aktu. Jest nim Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia ogłoszony przez papieża Franciszka oraz Jubileusz 1050. rocznicy Chrztu Polski.
W akcie można dostrzec formę odnowienia przymierza chrzcielnego narodu. Niewątpliwie jest też formą zawierzenia całego narodu Bożemu Miłosierdziu. Zostanie dokonany w tym miejscu, w którym podczas Światowych Dni Młodzieży papież Franciszek spotka się z młodym Kościołem całego świata, aby przypomnieć mu przesłanie Ewangelii o Bożym Miłosierdziu.

Akapit pierwszy jest wprowadzeniem do całego Aktu. Otwiera go uroczyste wezwanie skierowane do Jezusa Króla: Nieśmiertelny Królu Wieków… Następnie przewiduje się wskazanie reprezentantów władzy kościelnej i świeckiej, którzy wezmą udział w dokonaniu Aktu.
W ostatniej części akapitu zawarte są istotne elementy składowe Aktu: uznanie panowania Chrystusa, poddanie się Jego prawu, zawierzenie i poświęcenie Chrystusowi Królowi Ojczyzny i całego Narodu.

Akapity drugi i trzeci stanowią zasadniczą część uznania i przyjęcia królewskiej władzy Jezusa nad Polską. Wszyscy uczestnicy mają możliwość włączenia się w nią aklamacją Króluj nam, Chryste i wyrażenia publicznie swej woli, by Jezus panował w naszej Ojczyźnie.
Kolejny akapit wyraża hołd wdzięczności Chrystusowi za Jego niezgłębioną miłość i wszystkie łaski. Wszyscy uczestnicy mają możliwość wyrażenia wdzięczności za nie w formie aklamacji Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Dalej Akt przechodzi w formę przebłagalnej modlitwy, której treścią jest wyrażenie skruchy z powodu grzechów osobistych i społecznych. Jako taki zakłada osobisty i narodowy rachunek sumienia, który jest niezbędnym początkiem każdego nawrócenia. Do aktu skruchy dołączone zostało wyrzeczenie się złego ducha i jego spraw, nawiązujące do rytuału chrztu świętego – szczególnie aktualne w 1050. rocznicę Chrztu Polski. Znaczenie tego wyrzeczenia nie jest tylko symboliczne: odrzucenie uzurpatora jest koniecznym warunkiem przyjęcia prawowitego Króla.

W następnym akapicie w pięciu symbolicznych przyrzeczeniach Akt zawiera zobowiązanie podporządkowania prawu Bożemu całego życia osobistego, rodzinnego i narodowego. Uczestnicy mogą się włączyć w deklarowane treści poprzez uroczystą aklamację Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

W kolejnych trzech akapitach akt przechodzi w formę zawierzenia Chrystusowi: Państwa Polskiego i jego władz, całego narodu, a szczególnie tych, którzy nie podążają drogami Bożymi oraz wszystkich narodów świata w imię miłości bratniej. Kończy się prośbą o łaskę rozpoznania w Chrystusie prawowitego Pana i Króla dla wszystkich, którzy jeszcze tego nie dokonali.

Dwa kolejne zapisy mają charakter inwokacji – do Najświętszego Serca Jezusowego i do Ducha Świętego. W pierwszej inwokacji zawarta jest prośba o upodobnienie serc ludzkich do Serca Jezusowego; druga jest prośbą skierowaną do Ducha Świętego o wsparcie w realizacji zobowiązań płynących z Aktu i nawiązuje do modlitwy św. Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa w Warszawie.
Postanowienia i zobowiązania zawarte w Akcie składane są w Niepokalanym Sercu Maryi Królowej Polski i powierzane wstawiennictwu świętych Patronów Ojczyzny.

Ostatni akapit jest inwokacją do Chrystusa Króla i stanowi podsumowanie treści całego Aktu. Zamykają go słowa prefacji z uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata.
Akt kończy się stwierdzeniem faktu uznania przez Polskę królowania Jezusa Chrystusa oraz uwielbieniem Trójcy Świętej.

  • Epilog
Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana nie jest zwieńczeniem, lecz początkiem dzieła intronizacji Jezusa Chrystusa w Polsce i w narodzie polskim. Przed nami wielkie i ważne zadanie.

Jego realizacja zakłada szerokie otwarcie drzwi Jezusowi, oddanie Mu swego życia, przyjęcie tego, co nam oferuje i dzielenie się Nim z innymi. Chodzi o umiłowanie Jezusa do końca, zawierzenie Mu naszych rodzin, podejmowanie posługi miłości miłosiernej oraz realizację Ewangelii we wszelkich wymiarach życia, nie wykluczając jego aspektu ekonomicznego, społecznego i politycznego.

Aby tak ważne dzieło intronizacji Jezusa w narodzie Polskim mogło zostać zrealizowane, trzeba z pewnością zadbać o większe otwarcie na nie społeczności Kościoła w Polsce, a to wymaga solidnej prezentacji dzieła. Byłoby dobrze opracować program mający na celu włączenie w realizację dzieła istniejące wspólnoty intronizacyjne, Wspólnoty dla Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa, ruch oazowy i charyzmatyczny oraz inne, które stawiają sobie za cel uznać Jezusa Panem i Zbawicielem. W programie tym z pewnością trzeba określić zasadnicze treści formacyjne i zasady współpracy podmiotów realizujących dzieło, zawsze w duchu posłuszeństwa tym, których Jezus ustanowił pasterzami. Przedmiotem szczególnej troski powinno być otwarcie wiernych świeckich na zaangażowanie społeczno-polityczne, stąd należałoby zadbać o ich solidną formację z zakresu katolickiej nauki społecznej.

Od Maryi, naszej Pani i Królowej, trzeba się uczyć spoglądania na wszystkie wymiary życia oczyma wiary, szukając światła w prawdzie objawionej. Nie wolno przy tym zagubić świadomości, że w realizacji tego wszystkiego potrzeba Bożego wsparcia. Dlatego ważne jest powierzanie Duchowi Świętemu całego dzieła i poszczególnych przedsięwzięć. Potrzeba wiele modlitwy i ofiary w dziele odnowy oblicza Kościoła i naszej Ojczyzny.

http://diecezja.waw.pl/5070


piątek, 14 października 2016

10 powodów dla których chrześcijanin nie powinien obchodzić Halloween



Dlaczego Kościół katolicki sprzeciwia się świętowaniu Halloween? Czy rzeczywiście jest to poważne zagrożenie duchowe? Film precyzyjnie ukazuje odpowiedzi na te pytania. Realizacja: ks. Sławomir Kostrzewa

poniedziałek, 19 września 2016


Chodzenie do przedszkola jest dla dzieci szkodliwe – przekonują uczeni z Bolonii

Data publikacji: 2016-09-18 07:00
Data aktualizacji: 2016-09-18 08:17:00

Włoscy uczeni z uniwersytetu w Bolonii uważają, że chodzenie do przedszkola jest dla dzieci szkodliwe. Podczas gdy na Zachodzie modne jest oddawanie dzieci do placówek wychowawczych, zdaniem Włochów wielogodzinne przebywanie wśród rówieśników ogranicza rozwój intelektualny najmłodszych.

Badanie na ten temat przeprowadzono na prestiżowym uniwersytecie w Bolonii, a opublikowane zostało przez Instytut Badań nad Przyszłością Pracy w Bonn. Włoscy uczeni uznali, że dzieci potrzebują częstego kontaktu z dorosłymi. Jeżeli większość dnia spędzają ze swoimi rówieśnikami, tak jak w żłobku czy przedszkolu, to ich rozwój umysłowy postępuje wolniej.

Uczeni prowadzili swoje badanie przez trzy lata na terenie Bolonii. Sprawdzali, jaki wpływ na dalsze losy dzieci miało ich uczęszczanie do miejskich placówek wychowawczych. Doszli do wniosku, że efekty są wyraźnie złe, dodatkowo pogarszając się wraz z upływem czasu.

Z badania Włochów wynika, że iloraz inteligencji dzieci w wieku od 8 do 14 lat, które w przeszłości chodziło do przedszkola, z każdym miesiącem zmniejszał się przeciętnie o 0,5 proc. Efekt był nieco wyraźniejszy u dziewczynek niż u chłopców.

Uczeni uznali, że przyczyną jest niewielki kontakt z dorosłymi, jaki mają dzieci w przedszkolach. Tymczasem kontakt ten jest bardzo ważnym czynnikiem wczesnodziecięcego rozwoju poznawczego. Przy tym dziewczynki mają według Włochów odnosić większe korzyści z przebywania z dorosłymi ze względu na „zasadniczo szybszy rozwój psychiczny w dzieciństwie”.

Naukowcy proponują, by państwo zatrudniało w przedszkolach więcej nauczycieli, tak, by zwiększać częstotliwość kontaktu maluchów z dorosłymi, co ma zmniejszyć negatywne skutki przebywania w przedszkolu.

Badanie potwierdza jedynie to, o czym konserwatyści wiedzą od dawna: żadne przedszkole nie zastąpi dzieciom domu i rodzicielskiej opieki. Niestety, zarówno w Unii Europejskiej jak i w wielu pozaeuropejskich zachodnich krajach promuje się jak najwcześniejsze posyłanie dzieci do przedszkola.

W krajach z grupy OECD, skupiających oprócz państw europejskich jeszcze szereg krajów obu Ameryk, Australię i Japonię, do przedszkola uczęszcza około 70 proc. trzylatków i prawie 90 proc. czterolatków. W Polsce oba odsetki są mniejsze, jednak cały czas wzrastają, czemu szczególnie sprzyja popularyzacja pracy kobiet i wydłużanie wieku emerytalnego, sprawiające, że zajmować się własnymi dziećmi nie mają czasu ani matki, ani ich babcie.


Źródło: Kath.net


Read more: http://www.pch24.pl/chodzenie-do-przedszkola-jest-dla-dzieci-szkodliwe---przekonuja-uczeni-z-bolonii,46021,i.html#ixzz4KeOpLkzG


niedziela, 18 września 2016

Stanowisko Kościoła wobec obchodów „święta Halloween”
Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry,
Zbliża się Uroczystość Wszystkich Świętych, której liturgiczne obchody przypominają nam chrześcijańskie powołanie do świętości. Ze względu na postępującą promocję okultyzmu i magii w środkach przekazu, w środowisku szkolnym i w społecznościach lokalnych z okazji tzw. „święta Halloween” pragnę przypomnieć fakty dotyczące tego obchodu oraz stosowną naukę Kościoła.
Korzenie „Halloween” sięgają pogańskich obchodów święta duchów i celtyckiego boga śmierci. Autor „Biblii Szatana” i twórca współczesnego satanizmu Anton Lavey stwierdził, iż noc z 31 października na 1 listopada jest największym świętem lucyferycznym. Kroniki policyjne potwierdzają wzmożoną liczbę aktów przemocy o charakterze okultystycznym, nasilających się w tym właśnie czasie. Kościół ostrzega przed angażowaniem się w jakiekolwiek formy okultyzmu i magii. Nauczanie to znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (p. 2116 i 2117), w dokumencie Stolicy Apostolskiej „Jezus Chrystus dawcą wody żywej” (Watykan, 3 lutego 2003 r.), w Nocie Duszpasterskiej Konferencji Episkopatu Toskanii (Florencja, 1 czerwca 1994 r.) oraz w zwyczajnym nauczaniu biskupów.
Wdrażanie dzieci, młodzieży i części dorosłych w przyzwolenie na praktyki okultystyczne, choćby pod pozorem zabawy („przekupywanie duchów”) należy w świetle powyższych faktów uznać za niezgodne z nauką Kościoła. Pogańskie w swojej istocie obchody wigilii Uroczystości Wszystkich Świętych praktykowane przez ludzi uznających się za chrześcijan zubażają ich duchowo. Odwraca się uwagę od naśladowania świętych i błogosławionych, a skłania się do przyjęcia zbanalizowanej wizji świata nadprzyrodzonego.
Na owocne przeżywanie Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego z serca wszystkim błogosławię,
/-/ + Sławoj Leszek Głódź
Arcybiskup
Metropolita Gdański
http://www.fronda.pl/blogi/bliskoboga/stanowisko-kosciola-wobec-obchodow-swieta-halloween,23597.html

wtorek, 12 lipca 2016

Ojciec Bashobora w Koszalinie 2016 r.


Rekolekcje Charyzmatyczne JEGO MIŁOSIERDZIE Dzień I



Rekolekcje Charyzmatyczne JEGO MIŁOSIERDZIE dzień II



Rekolekcje Charyzmatyczne JEGO MIŁOSIERDZIE dzień III





poniedziałek, 4 lipca 2016

Okultyzm a Harry Potter - ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ

"Dlaczego papież Benedykt XVI uznał Harrego Pottera za lekturę szczególnie niebezpieczną? 
Odpowiedzi udziela ks. dr hab. Aleksander Posacki - filozof, teolog, wybitny znawca historii mistyki i demonologii oraz problematyki okultyzmu i ezoteryzmu."




Harry Potter - Gabriele Kuby

pobrane stąd:
http://egzorcyzmy.katolik.pl/harry-potter-10-argumentow/


Harry Potter – 10 argumentów przeciw


"Dobrze, że wyjaśnia pani sprawę Harry’ego Pottera, ponieważ jest to subtelne uwiedzenie, które oddziałuje niepostrzeżenie, a przez to głęboko, i rozkłada chrześcijaństwo w duszy człowieka, zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć" (list kardynała Josepha Ratzingera do Gabriele Kuby z 7 marca 2003 roku).
Gabriele Kuby pokazuje, że w książkach o Harrym Potterze zło jest stale obecne – z narastającą z tomu na tom intensywnością – a jego obraz bardzo starannie fałszowany. Lektura tych książek powoduje, że znika w świadomości naturalna bariera chroniąca przed magią i innymi praktykami okultystycznymi, zarówno u poszczególnych czytelników, jak i w całym społeczeństwie. Książka Harry Potter – dobry czy zły?    jest precyzyjną analizą metod, za pomocą których ten proces się odbywa.
Książka Gabriele Kuby może pomóc tym wszystkim, którzy nie chcą się poddać tej szeroko zakrojonej manipulacji, oraz tym, którzy czują się odpowiedzialni za młodych ludzi – rodzicom, nauczycielom, wychowawcom.
10 argumentów przeciw Harry’emu Potterowi:
1. Harry Potter jest globalnym długofalowym projektem, którego cel stanowi zmiana kultury. Próg obronny przed magią jest w młodym pokoleniu systematycznie niszczony. W ten sposób do społeczeństwa wdzierają się siły, które chrześcijaństwo kiedyś pokonało.
2. Hogwart, szkoła magii i czarodziejstwa, jest zamkniętym światem przemocy i grozy, przekleństw i uroków, ideologii rasistowskiej i ofiar krwi, obrzydliwości i opętania.
3. Harry Potter nie walczy ze złem. W każdym kolejnym tomie coraz bardziej staje się widoczne jego podobieństwo do Voldemorta, który jest uosobieniem zła. W tomie piątym Harry zostaje opętany przez Voldemorta, co prowadzi do zniszczenia jego osobowości.
4. Świat ludzi jest poniżany, świat czarodziejów i czarownic gloryfikowany.
5. Nie ma żadnego pozytywnego transcendentnego wymiaru. To, co nadnaturalne, jest wyłącznie demoniczne. Boskie symbole są wynaturzone.
6. Harry Potter nie jest nowoczesną baśnią. W baśni czarnoksiężnicy i czarownice są jednoznacznie złymi postaciami. Bohater uwalnia się z ich mocy przez doskonalenie się w cnotach. W Harrym Potterze nie ma nikogo, kto pragnie dobra.
7. Czytelnik jest konsekwentnie pozbawiany umiejętności odróżniania dobra od zła. Dokonuje się to przez emocjonalną manipulację i intelektualny zamęt.
8. Wykroczenie wobec młodego pokolenia stanowi to, że zwodzi się je z taką łatwością magią i wypełnia się jego wyobraźnię obrazami świata, w którym rządzi zło. Świata, który nie tylko jest bez wyjścia, ale w którym warto pozostać.
9. Każdy, komu zależy na różnorodności poglądów, powinien bronić się przed masowym zaślepieniem i dyktaturą opinii, narzucanych przez gigantyczną akcję multimedialną.
10. Wiara w kochającego Boga jest wypierana przez natłok magicznych obrazów, dlatego szkolna indoktrynacja Harrym Potterem stanowi atak na wolność religijną. Powinno się odmawiać udziału w szkolnych imprezach Potterowskich z powodów religijnych i ze względu na sumienie.

piątek, 1 lipca 2016

Jezus i Mahomet - artykuł w Miłujcie się


"JEZUS I MAHOMET

Ponad dwa miliardy ludzi na świecie nigdy nie słyszało prawdy o Jezusie Chrystusie. Do takich osób należał również Mustafa, którego dzieciństwo przebiegało w religijnej atmosferze muzułmańskiego domu w południowym Egipcie.
W wieku pięciu lat chłopiec rozpoczął edukację pod kierunkiem swojego wujka. Polegała ona na czytaniu i pamięciowym opanowywaniu całego Koranu w klasycznym języku arabskim. Wcześniej Mustafa już wielokrotnie słyszał tę księgę w meczecie czy przez radio. Ponadto jego rodzice zapraszali czasem do swego domu ludzi specjalizujących się w deklamowaniu Koranu, płacąc im za to sowicie.
Mustafa był zdolnym uczniem, pomimo że język, którym posługiwał się na co dzień, mocno odbiegał od tego, z którym zetknął się w Koranie, a opanowanie całej księgi na pamięć zajęło mu siedem lat. Dzięki temu, gdy Mustafa miał 12 lat, zaczęto nazywać go hafizem – „noszącym w sobie” Koran, choć do ukończenia szkoły średniej, jak przyznaje, nie znał znaczeń wielu słów tej księgi. Kariera muzułmańskiego uczonego stała przed nim otworem, a w okolicy zaczęto nazywać go małym szejkiem (muzułmańskim duchownym)."


poniedziałek, 27 czerwca 2016

Spotkania otwarte - o. Daniel Galus


Spotkania otwarte - czyli msze i modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie prowadzone przez ojca Daniela Galusa i Wspólnotę Miłość i Miłosierdzie Jezusa, obecnie na Przeprośnej Górce koło Częstochowy.

Tu można znaleźć playlisty i posłuchać całości bądź, gdy brak czasu, tylko kazania i modlitw.
https://www.youtube.com/user/WMiMJ/playlists

Spotkanie otwarte z 14.05.2016, modlitwa o uzdrowienie:



Więcej informacji można znaleźć na stronie wspólnoty:
http://mimj.pl/spotkania-otwarte/

"W każdą 3 sobotę miesiąca spotykamy się w Sanktuarium św. o. Pio na Przeprośnej Górce k/Częstochowy na wspólnej modlitwie, mszy świętej i wielbieniu Boga. Dobry Bóg podczas naszych spotkań uzdrawia chorych na ciele i duchu. Zaczynamy o 12:00 i kończymy ok. 18:00"

Bashobora - Koszalin 2016 - przyjdź!

Ojciec John Bashobora znów będzie udzielał rekolekcji w Polsce - warto przyjść i posłuchać tego człowieka pełnego wiary i humoru.
Zapraszam na rekolekcje w Koszalinie

http://kochaj.my/rekolekcje-z-o-johnem-bashobora


czwartek, 16 czerwca 2016

Miłujcie się! - czasopismo katolickie dla młodzieży i dorosłych

Od wielu lat czytuję regularnie czasopismo Miłujcie się! i wciąż bardzo mi się podoba, choć nie należę do młodzieży, ale raczej do ludzi w wieku średnim.

W każdym numerze znajduję wiele ciekawych artykułów, zarówno dotyczących prawd wiary, historii Kościoła, świętych i pełnych Ducha Bożego ludzi, aktualnych i dawnych objawień, zagrożeń duchowych, rozwoju duchowego, zamieszczane są świadectwa, a także artykuły dotyczące czystości przedmałżeńskiej i wierności małżeńskiej.

Szeroki wachlarz poruszanych tematów sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie.

Polecam serdecznie!
Można kupić komuś na prezent prenumeratę w ramach dziesięciny ;-)

Tymczasem można poczytać trochę na stronie internetowej Miłujcie się!:

https://milujciesie.org.pl/

wtorek, 14 czerwca 2016

Mate.O - CZEGO CHCESZ OD NAS PANIE - PIEŚNI NASZYCH OJCÓW

"PIEŚNI NASZYCH OJCÓW - PREMIERA 27 MAJA (2016)Pieśń XXV autorstwa Jana Kochanowskiego o incipicie "Czego chcesz od nas, Panie" powstała prawdopodobnie w 1558 roku. Szukając w naszej polskiej literaturze "pieśni naszych Ojców" przypomniałem sobie ten ważny tekst, do którego postanowiłem napisać muzykę. Tekst ten był wyśpiewywany przez wiele pokoleń polaków na przestrzeni kilku stuleci. Teraz ta pieśń znalazła się w nowej odsłonie jako jedna spośród trzynastu pieśni na płycie PIEŚNI NASZYCH OJCÓW. Nagraliśmy wspólnie na tym albumie ponad 70 minut muzyki, interpretując pieśni które powstawały na przestrzeni 1500 lat. Soli Deo Gloria ! sł. Jan Kochanowski, muz. Mateusz Mate.O Otremba"




Wspólnota - potrzebna?


Wspólnota jest do życia koniecznie potrzebna

Od zawsze byłem wierzący. Wiarę przekazała mi mama. Ale dopiero 6 lat temu znalazłem się wśród ludzi, dla których wiara nie była prywatną sprawą, ale chcieli o niej rozmawiać, chcieli się nią dzielić. Znalazłem wspólnotę
O Wspólnocie Uwielbienia i Ewangelizacji Janki opowiada jej lider, Mateusz Paluch. Wspólnota działa przy krakowskim klasztorze oo. dominikanów

W naszej wspólnocie staramy się realizować trzy najważniejsze rzeczy: jesteśmy razem, modlimy się razem, działamy razem. Nasze bycie razem zaczyna się od najprostszych rzeczy, spędzamy ze sobą czas, budujemy relacje. Z takiego bycia naturalnie wypływa dzielenie się swoją codziennością, swoimi radościami i problemami, swoją wiarą i doświadczaniem Boga w naszym życiu. Staramy się żeby to nie były oddzielone od siebie rzeczy: życie sobie, a Pan Bóg sobie. Rozmawiamy o najważniejszych dla nas rzeczach, w których nie sposób nie zauważyć Bożego działania. Rozmawiamy też o najmniejszych, codziennych rzeczach, w których On również jest obecny. To wszystko prowadzi nas do modlitwy, do spotkania z Nim. Modlimy się indywidualnie, modlimy się w małych grupach, ale również raz w tygodniu stajemy wszyscy razem by Go uwielbiać za to kim jest, za to jaki jest i co robi. Spotkanie z Nim motywuje nas do działania. Kiedy się z Nim przebywa, wpatruje w Niego, doświadcza Jego obecności w nas, to długo człowiek nie usiedzi spokojnie na miejscu. Chce się tą radością dzielić z innymi. Z bycia razem i z modlitwy wypływa nasze działanie. Prowadzimy modlitwę uwielbienia w różnych miejscach, służymy modlitwą wstawienniczą, prowadzimy seminaria dla dorosłych, rekolekcje na młodzieży, od kilku lat wyjeżdżamy do Holandii głosić Bożą miłość za granicami naszego kraju. Spora część naszej wspólnoty to grupy modlitewne, które ochraniają modlitwą nasze działania. Jedni bez drugich nie poradziliby sobie.

Z roku na rok coraz jaśniej widzę, jak ważny jest kierunek. Widzę jak trudno zrobić coś w kościele pomijając wspólne bycie razem i wspólną modlitwę. Takie dzieła najczęściej kończą się fiaskiem, rozczarowaniem. Z doświadczenia wiem, że działania na własną rękę są mizerne. Pan Jezus nigdy nie działał sam, ale niezmiennie powtarzał, że wszystko co czyni, czyni z Ojcem.

Wspólnota daje wsparcie nadprzyrodzone, bo Boże. Widzę, że jedną z ulubionych dróg komunikacji Boga z nami jest mówienie przez innych, a więc przez wspólnotę. Bóg mówi i działa przez swój Kościół, przez ludzi. I myślę tu o bardzo konkretnych Jego odpowiedziach na nasze sytuacje życiowe. W naszej wspólnocie wydarza się to niemal codziennie kiedy niesiemy sobie nawzajem słowo wsparcia, modlitwę za siebie, która przynosi owoce. Pomagamy sobie materialnie. Często w małych rzeczach Bóg objawia swoją wielkość i troskę.

Wspólnota to jest również miejsce stawania w prawdzie, poznawania siebie. To duży dar jeśli ktoś przychodzi i pokazuje Ci prawdę o tobie, nawet jak nie jest najłatwiejsza. Duch Boży przynagla nas do stawania w prawdzie, po to by się przemieniać i coraz bardziej upodabniać do Boga.

Czasem ktoś przychodzi i mówi, że był na naszym jednym spotkaniu modlitewnym i chciałby przyłączyć się do nas. Jedno spotkanie wystarcza żeby zobaczyć w sobie pragnienie wspólnoty i bycia z ludźmi, którzy z Bogiem są częściej niż od święta. Rozmawiam też czasami z osobami, z którymi przeszedłem już kawałek swojego życia we wspólnocie, a którzy teraz wspólnoty nie mają. Jest w nich zwykle tęsknota. Nawet nie za ludźmi, ale właśnie za Bogiem, za wspólną modlitwą, za oddechem Ducha Świętego, którego we wspólnocie otrzymujesz niejako z automatu. Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w imię moje – tam ja jestem, mówi Pan. To nie tylko symboliczne zdanie Pana Jezusa, które wygodnie jest przywoływać w niektórych momentach. To rzeczywistość, której we wspólnocie doświadczamy. Tam gdzie jest nas dwoje, troje, dwieście, tam On jest, mówi i działa w sposób szczególny. Nie wiem do końca dlaczego tak to działa, ale działa.

Myśląc o wspólnocie mam zawsze przed oczami ludzi, których gromadzi Bóg. Kiedy radzę komuś znalezienie wspólnoty, nie myślę na początku o tym jak duża powinna być, jakie osoby powinna gromadzić, jaki rodzaj modlitwy praktykować. Myślę zawsze o grupie ludzi, których gromadzi pragnienie Boga. Grupie ludzi, którzy chcą o Nim porozmawiać, poznać Go lepiej, pomodlić się razem, dać Mu się poprowadzić. Wszystkie inne detale są ważne, ale drugorzędne. Spotkałem ostatnio kilka osób, które mówiły, że pragną wspólnoty, ale są z małej wioski czy miasteczka gdzie nic takiego nie ma. Wtedy radzę: znajdź kogoś, wystarczy jedna albo kilka osób, z którymi będziesz mógł/mogła swobodnie o Bogu porozmawiać, pomodlić się, wesprzeć się wzajemnie. To wystarczy. Resztę zbuduje Duch Święty. Z dwunastu apostołów, których wiara była tak duża, że siedzieli zamknięci z obawy przed Żydami Duch Święty zbudował Kościół. Oni stali się naszym fundamentem. Dlaczego dzisiaj Duch Boży miałby potrzebować innych kryteriów budowy Kościoła?

Każda wspólnota jest jakaś, ma swój rys, historię, wrażliwość. Bardzo się cieszę kiedy obserwuję wzrost różnych wspólnot w Kościele. Widzę coraz więcej księży, którzy schodzą z niedzielnych ambon, by poświęcić czas w tygodniu ludziom, by zawiązywać wspólnoty. Zawsze się z tego bardzo cieszę, bez względu na to, czy są to kręgi biblijne, koła różańca czy grupy charytatywne. Szczególnie cieszę się z miejsc, gdzie obecna jest modlitwa, gdzie Bóg stawiany jest na pierwszymi miejscu, gdzie Jego chwała jest w centrum. Dlatego, że Ten, który nas wokół siebie gromadzi ma nieporównywalnie większą moc przyciągania od tego, który chce nas rozproszyć.

Jeżeli obserwuję w Kościele niedobre podziały, wrogość, oskarżanie się, to jest to wg mnie dowód na brak wystarczającej koncentracji na Tym, od którego wszystko bierze początek.

Jeżeli dwie osoby patrzą w tym samym kierunku, mają przed sobą jeden cel i on jest ich pasją, to mimo różnicy zdań, znajdą drogę by jakoś wspólnie do tego celu dojść. Jeżeli zaś cel jest tracony z oczu, to uwaga zostaje skupiona na różnicach pomiędzy nami. Łatwo wtedy o rywalizację, niedobrą zazdrość. Wierzę, że Duch Boży będzie krok po kroku scalał Kościół właśnie takim sposobem. Najpierw koncentrując nasze oczy na Tym, który jest naszą perspektywą, a dopiero później będziemy rozmawiać o różnicach między nami.


http://stacja7.pl/wiara/wspolnota-jest-do-zycia-koniecznie-potrzebna/